Szare Wrzosowiska

...................Witaj po drugiej stronie medalu...................


#1 2010-07-20 12:10:53

 Gotrek

Właściciel

7414973
Zarejestrowany: 2009-01-24
Posty: 115
Punktów :   
ID: 102
Profesja: Strzelec wyborowy
Zamieszkały/a: Careogród
WWW

Walka z Minotaurem

Noc dążyła już ku końcowi i leniwe słońce powoli przeganiało ciemność z dolin, gór i przeróżnych wzniesień.  Jednak te drugie były dzisiaj najważniejsze dla Zoltana, który właśnie zdobył Gramorth i szedł niezmordowany wytyczoną ścieżką w dół góry. Już tylko dzień drogi dzielił go od ukochanego Careogrodu co podnosiło go na duchu i przyprawiało o dobry nastrój. Na sobie nie miał tego co zwykle czyli złoconego ekwipunku - źle by mu się w tym podróżowało między szczytami i skalistymi zboczami, miał zwykłe spodnie i koszulę, którą kupił na bazarze w Irimgardzie. Skórzany pas przytrzymujący brzuch w "ryzach" nosił również mały toporek drwalski i krótki miecz po lewej stronie, kilka mieszków ze złotem i paroma drobiazgami no i kufel, który godnie się prezentował ze swym tłustym dziełem, do tego jeszcze jednoręczny topór przewieszony przez plecy. Całość zakrywał pod swą grubą i twardą osłoną płaszcz podróżny - ten Zoltan przywiózł ze sobą z Careogrodu więc był idealnie dostosowany do warunków pogodowych.

Zieleni praktycznie nie było widać co raczej było normalne na tej wysokości.  Krasnolud nie spodziewał się spotkać tutaj jakiegokolwiek życia poza małymi robaczkami i ptakami emigrującymi nie wiadomo gdzie i poco, szedł więc raźnie i wesoło nucąc pijacką piosnkę często śpiewaną w krasnoludzkich karczmach. Nagle jakby uderzenie pioruna, zwaliło się mu na gardło okropne pragnienie, które wymogło na Zoltanie krótki przystanek i ugaszenie go czym prędzej dobrym zimnym piwem lub gorzałą. Niestety jak się okazało nie miał żadnego alkoholu prócz wody, którą zresztą musiałby wychłeptać z jakiejś kałuży lub stawiku. Humor natychmiast go opuścił i westchnął rozczarowany z własnej głupoty - jak mogłem nie zabrać ze sobą zapasu piwa! - myślał głośno. Już miał wstawać by ruszać w dalszą drogę i jak najszybciej znaleźć się w Careogrodzkiej karczmie, gdy jakieś sto kroków od siebie zobaczył postać staruszka, która nie wiadomo skąd i kiedy wychynęła na ścieżkę. Dziaduś wyglądał na wytrawnego podróżnika gdyż posiadał wszystko co takowy jegomość powinien mieć -pewnie i alkohol - ucieszył się w myślach Zoltan. Czym prędzej ruszył w kierunku siwego i zgarbiałego staruszka, gdy dotarł na odległość  dziesięciu kroków zawołał wesoło

- Witaj wędrowcze! jam Zoltan z Careogrodu - dziadek zatrzymał się i niepewnie patrzył na obcego. Starzec nie był krasnoludem lecz człowiekiem co zdradzała jgo postura  - wysoki i chudy jak patyk. Uśmiechnął się jednak i ozwał łagodnym sepleniącym głosem

- Witajce, z neba mi spadlysce kochanutky! moze pywa na plagnene? - Zoltan radosnie przytaknął głową, stał już obok starca i uściskał jego pomarszczoną dłoń. Już miał pytać czemu to z nieba spadł ale staruszek był szybszy

- Widac ze z was wielky wojak jest i bojac sie niczego pewnykem, a mi staruskowy strasne doskwerac ploblem zaczyna mynotarla cholely jednego, zeby go Moladin pokalal i sempy zywcem zjadly! - powiedział podniesionym głosem zdenerwowany dziaduś. Zoltanowi dosyć ciężko było rozszyfrować słowo mynotarla więc gdy starzec zakończył wyzywać to coś, zapytał spokojnie

- mynotarl? a cóż to takiego? może dziadkowi o miniaturkę chorely... tfu cholery chodziło? - uśmiechnął się pobłażliwie. Pomyślał jednak dłużej i odpowiedź sama przyszła - o Minotaura chodzi starcowi? on was nęka? - tu mina krasnoluda spoważniała nagle, jednak na widok flaszki wyciągniętej przez człowieka nieco złagodniał i oczywiście od razu trunek odebrał i otworzył.

- tak wlasne tak! kochanecku on na moj doma wiecoramy przylazy i z zaglody kozy wybera cholelnyk jeden! Wes kochanecku go ubyj to ja ci se odwdzence stoklotnie i najlepsym pywem upoje - dziaduś patrzył na Zoltana proszącym wzrokiem, któremu nie oparł by się nawet najzatwardzialsze serce elfa. Tak więc krasnolud po krótkim namyśle o nagrodzie i proponowanym piwie z uśmieszkiem na twarzy zgodził się.

- Dobra dziaduniu. Jednak muszę wiedzieć więcej o tym stworzeniu.... może wiesz gdzie kryjówkę ma? albo cuś? - dziadek opowiedział wszystko wojownikowi w drodze do jego domostwa, które było małym domkiem pasterskim. Zoltan dowidział się niewiele tylko tego, że potwór przychodzi co druga noc i porywa jedną kozę, a jego kryjówka jest gdzieś w lasach na zboczu góry Gramorth - tej drugiej strony. Khazad ani myślał wracać s powrotem, postanowił więc zostać tutaj i poczekać na bydle, które jakby trafił dzisiaj miał przyleźć po kolację. Staruszek ugościł go skromną potrawką z baraniny -tak przynajmniej twierdził i kozim serem no i piwem, które najbardziej Zoltanowi smakowało. Po uczcie pokładli się na drzemkę, by móc czuwać przez noc.

Krasnolud przebudził się nagle obudzony jakimś hałasem dobiegającym z sąsiedniego pokoiku. Poszedł więc tam i stanął w drzwiach. W pokoju było okno, które informowało że jest już wieczór i niedaleko do północy, stało w nim też kilka mebli w tym szafa, w której grzebał niemiłosiernie hałasując, dziaduś. Uśmiechnął się triumfalnie i wyciągnął z jednej z półek miecz krótki, był on doskonale wyczyszczony i na pewno też wykonany.

- przyda se jakby kochanecek potrzebowal pomocy, ale pewne pokonas go palcem w dupe! - uśmiechnął się szeroko i włożył miecz za pas. Zoltan przypomniał sobie, że on też musi się przygotować i czym prędzej wrócił po swój topór i miecz. Tak przygotowani, jeden w oknie pokoiku drugi na schodkach próz ganku czekali na Minotaura. Zoltan był tym na powietrzu więc dokładnie obserwował okolice ze szczególną uwagą na zagrodę, w której zresztą pasło sie zaledwie pięć kóz i dwa barany. Minęło trochę czasu nim doczekał się stwora, jednak kto cierpliwy nagrodę dostanie. Tak więc około północy, gdzieś od strony, z której przyszli, dało się słyszeć chrzęst kamieni i kopyt. Po minucie przy zagrodzie stała już czarna postać, wielka jak półtorej orka i rozbuchana jak krasnolud. Na głowie sterczało dwoje krowich uszu, a sama głowa była byczą. Potwór stał na długich i włochatych kończynach, zakończonych kopytami. Zoltan ani nie drgnął, nie pierwszy raz zdążyło mu się spotkać to stworzenie i wiedział, że jeśli za wcześnie dowie się o jego istnieniu, może uciec lub co gorsza przygotować się na atak.  Krasnolud poczekał aż bydle zajmie się którąś z kóz i powoli zaczął skradać się w jego kierunku. Niestety nie mógł zbliżyć się więcej niż pięćdziesiąt kroków ze względu na swą posturę. Chwycił mocno topór w prawej dłoni i wybijając się silnie z nóg rzucił się na potwora. Ten zaskoczony, upuścił beczącą kozę i stanął na kilka sekund jak wryty. To wystarczyło by Zoltan mógł dobiec do potwora i zadać pierwszy cios, Minotaur ledwie uchylił się od ciosu, przewracając si tym samym na plecy, na nieszczęście krasnoluda, zaraz obok głowy potwora stało koryto, które służyło kozom jako wodopój. Nim Zoltan zdąrzył zadać kolejny cios, potwór chwycił koryto i zasłonił się nim niedbale. Impet uderzenia przygniótł stwora korytem nie czyniąc mu jednak większych szkód ponad kilka szram. Minotaur szybko zamachnął się "pałką" na nogi krasnoluda, ten jednak zdążył odskoczyć co jednak dało czas stworzeniu na wstanie z ziemi. Teraz przewagę miał Minotaur i to on zaatakował pierwszy, zamachnął się półobrotem na głowę krasnoluda, ten jednak uchylił się bez większego wysiłku - jego głowa była tam gdzie Minotaur miał nadgarstek. Wywinął kolejny zwód i uderzył od góry swym toporem, stwór chcąc sparować cios zasłonił się korytem, a ten pękł na dwie części zatrzymując ostrze miedzy sobą. Minotaur zacisnął drewno na ostrzu i pociągnął z całej siły, wyrywając broń krasnoludowi samym też wyrzucając jeden kawał koryta. Zoltan nie miał wyboru, wycofał się kilka kroków i sięgnął po miecz, w ostatniej chwili zdołał się zasłonić gdyż  Minotaur wyprowadził cios z lewego boku. Impet prawie wytrącił niziołkowi miecz z reki. Zoltan wyprowadził szybko katre dostając lewy bok potwora. Krew popłynęła wąską stróżką, a potwór zaryczał okrutnie, w furii machnął na oślep korytem trafiając w słup ogrodzenia. Khazad wykorzystał to i przerżnął mu ścięgna w kolanie i szybkim ruchem wbił mieczyk w drugą nogę. Potwór z rykiem osunął się na ziemię, próbował swymi ogromnymi łapami łapać krasnoluda ale ten już stał przy swym toporze, uniósł go prawą rękom i podszedł do potwora

- Giń skurwisynu! - i uderzył ciosem z nad głowy rozcinając brzuch stwora, wnętrzności wypłynęły na wierzch parując i wydając okropny odór - Minotaur był martwy, tak to było pewne. Zoltan uśmiechnął się triumfalnie i wydarł mieczyk z nogi pokonanego. Dziaduś już "biegł" w jego stronę wykrzykując - Wiwat ci kochanecku! ubiles potwola wlednego! tys najwiekszy wojak ze wszystkich co minotaula ubil topolkiem! - Objął krasnoluda e szczęscia i może zaczął by nim podrzucać gdyby nie jego wiek i ciężar krasnala.

Zoltan dostał obiecaną nagrodę, staruszek zawiesił głowę potwora w sieni swego domostwa a kozy wreszcie mogły spokojnie spać w nocy. Krasnolud wrócił do Careogrodu po dwudniowym marszu - pierwszego zbyt doskwierał mu ból głowy. Opowieść o swej walce będzie teraz w każdej karczmie wygłaszał póki wszyscy jej nie usłyszą i uwierzą.......


Dawiej: - Eron, Gronrim, Belgar, Bork (jako krasnolud) - Viron (jako człowiek)
Aktualnie: - Gotrek (jako krasnolud)
Alt: - Garon (człowiek)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.rozroczenarol.pun.pl www.roleplaycity.pun.pl www.manager-ekstraklasa.pun.pl www.adelis.pun.pl www.swewok2.pun.pl